Jak powiedzieć mamie, że mam zapalenie pochwy? 2011-06-19 18:14:11; Jak powiedzieć mamie o białym śluzie wydobywającym się z pochwy? 2010-11-05 19:07:46; Czy przez grzybicę pochwy mogę nie dostac okresu? 2010-08-29 21:18:36; Mam grzybicę pochwy! Co robić? 2010-09-04 16:49:53; Mam grzybice pochwy! ;( jak to mamie powiedzieć? 2011-04
fot. Adobe Stock, alfa27 Gdy Łukasz i ja skończyliśmy 27 lat, stwierdziliśmy zgodnie, że jesteśmy już za starzy na „chodzenie”. Przyszła pora na założenie rodziny. Niedługo po ślubie zlikwidowano sklep, w którym pracowałam. Nie zdążyłam znaleźć sobie nowej pracy, bo… już byłam w ciąży! Urodził się Oskarek. Wprawdzie myśleliśmy tylko o jednym dziecku, ale los zakpił z naszych planów i wkrótce była z nami Oliwka. Wiedziałam, że przy dwójce małych dzieci szybko nie znajdę nowej pracy… – Po co mamy płacić za żłobki i przedszkola? Siedź w domu, jak długo chcesz. Ja na nas zarobię! – stwierdził mąż. Fakt – odkąd Łukasz założył z kolegami firmę remontowo-budowlaną, wiodło nam się coraz lepiej. Nie musiałam martwić się o pieniądze. Mijał miesiąc za miesiącem… Zajęta domem i dziećmi nie od razu zauważyłam, że Łukasz daje mi coraz mniej pieniędzy na życie. Nawet „500 plus” wpływało na jego konto. Większe zakupy robiliśmy wspólnie w weekendy. Mąż zostawiał mi na niezapowiedziane wydatki jakieś drobne kwoty, ale coraz bardziej je ograniczał. Co gorsza, miałam problem, żeby wyjść z domu, kiedy Łukasza nie było, a przecież czasem trzeba. Nie mogłam liczyć na pomoc ani mojej mamy, ani teściowej. Z mamą Łukasza się nie dogadywałam. Wymarzyła sobie inną synową – jego poprzednią dziewczynę, którą rzucił, kiedy poznał mnie. Teściowa od początku patrzyła na mnie z niechęcią i po ślubie niewiele się zmieniło. Proszenie jej o pomoc byłoby dla mnie upokarzające. Z kolei moja mama przeżywała drugą młodość! Po wielu latach wdowieństwa przeprowadziła do innego miasta, gdzie mieszkał jej wybranek. Moje dzieci bardzo kochałam, ale mocno dawały mi popalić. Koleżanki miały swoje życie i coraz rzadziej mnie odwiedzały. Z natury jestem towarzyska i doskwierał mi brak jakichkolwiek rozrywek. Jestem kobietą i muszę o siebie dbać Łukasz w niedzielę najczęściej nie pracował. Liczyłam na to, że chociaż czasami, w ten jeden dzień w tygodniu, to on zajmie się dziećmi, a ja będę mogła trochę odetchnąć… – Oszalałaś?! – obruszył się, kiedy którejś niedzieli zapytałam, czy zostałby na trochę z Oliwką i Oskarem. – Tylko na parę godzin! Ja całymi dniami nie wychodzę z domu! Muszę wreszcie psychicznie odpocząć! – A myślisz, że ja się bawię?! Zarabiam na was wszystkich! Ty sobie siedzisz w domu i seriale oglądasz! – Co?! – poczułam wściekłość. – Jakie seriale?! Człowieku, czy ty wiesz, co mówisz? Przy dwójce małych dzieci nie mam czasu nawet porządnie się wykąpać! – Sama chciałaś mieć dzieci – stwierdził. – A ty nie chciałeś?! Nie mogłam uwierzyć, że to słyszę… Gdzie podział się mój czuły, opiekuńczy, kochający mąż?! Mój bohater? Nasze małżeństwo miało wyglądać zupełnie inaczej… – Zostaw mi stówę – poprosiłam jeszcze. – Jutro pójdę z dziećmi na spacer, przy okazji kupię sobie trochę kosmetyków. Wszystkie mi się pokończyły… – A po co ci kremy? Przecież nikt oprócz mnie i dzieci tu cię nie ogląda! – Jestem kobietą i muszę trochę o siebie zadbać! – poczułam, że puszczają mi nerwy. – A w ogóle to dlaczego ja nie mogę korzystać z twojego konta?! Są też na nim moje pieniądze z „500 plus”! – Bo ty zawsze wydawałaś na głupoty! – krzyknął Łukasz. – Ja nie jestem twoją niewolnicą! To miał być partnerski układ! Zrezygnowałam na kilka lat z pracy zawodowej, żeby zająć się dziećmi, ale to też praca! I to wyczerpująca! – Nie przesadzaj – skwitował mój mąż. – Okej! W takim razie dzieci idą do żłobka, a ja wracam do pracy! – wykrzyczałam. – Po to tak zasuwam, żeby dzieci mogły być w domu! Nie zgadzam się na żłobek! Poszliśmy spać obrażeni na siebie. Następnego dnia było jak zwykle. Rano Łukasz pobiegł do pracy, a ja zostałam z dziećmi: karmienie, pranie, sprzątanie. Kiedy szykowałam obiad, usłyszałam dzwonek do drzwi. W progu stała… mama Łukasza. – Przyszłam ci pomóc… – westchnęła ciężko już od progu. – W czym? – zdziwiłam się. – Też uważam, że nie ma w czym, ale zdaniem Łukasza ty sobie nie radzisz… Ja w twoim wieku miałam trójkę dzieci i nikt mi nie pomagał! A codziennie był obiad dwudaniowy! – oznajmiła mi i nie czekając na zaproszenie, weszła do środka. – Napije się mama czegoś? – zapytałam. – Nie, dziękuję, obejdzie się… – odparła i od razu przystąpiła do ataku. – Czyli mój syn ci nie odpowiada, tak? Za mało pracuje, za mało jest zaradny? Uznałam, że skoro już teściowa pofatygowała się do mnie, powinna poznać prawdę o swoim ukochanym, idealnym synku. – Nic takiego nie powiedziałam! Ale czasem muszę wyjść popatrzeć na ludzi. Kupić sobie coś. A on mnie całkiem odciął od pieniędzy. Traktuje mnie jak trzecie dziecko! Po jej minie było widać, że moje słowa jednak trochę ją zaskoczyły, ale oczywiście postanowiła stanąć murem za Łukaszkiem i bronić go jak niepodległości. – Na pewno daje ci pieniądze na życie! Poza tym teraz to trzeba na dzieciach się skoncentrować, a nie na zakupach! Na randki już nie chodzisz! Malowidła i nowe ciuchy nie są ci najbardziej potrzebne! – pouczyła mnie mentorskim tonem. Zagotowało się we mnie. – Mamo, a dlaczego ty jesteś zawsze elegancko ubrana? I umalowana? W twoim wieku? Powinnaś się na wnukach skupić, a nie na strojeniu się! – wypaliłam. Teściowa zbladła. – Widzę, że nie potrzebujesz mojej pomocy – wycedziła przez zęby, patrząc na mnie wzrokiem bazyliszka. – Idę do domu. Był cały czerwony ze wstydu Wieczorem wrócił Łukasz. – Jak mogłaś tak mamie powiedzieć?! Dzwoniła do mnie! Raptem zbliża się do sześćdziesiątki, a ty jej wiek wypomniałaś?! – Ona mi pierwsza wypomniała! – To co innego! Ty jesteś młoda. Wiesz, jak ona się poczuła?! – Guzik mnie to obchodzi! – wrzasnęłam. Doszłam do wniosku, że mam dosyć Łukasza, jego matki i całego mojego życia. Nie poznawałam męża. Kiedy zarabiał mniej, żyło się nam zupełnie inaczej. Czułam, że mnie kocha. Teraz odsuwaliśmy się od siebie… „Tak będzie już zawsze? – myślałam ponuro. – Łukasz ma mnie w garści, przynajmniej dopóki dzieci są małe”. Nie miałam nawet siły walczyć o swoje. Tymczasem kilka dni później… – Martusiu – zaczął rano Łukasz. Otworzyłam usta ze zdumienia. Dawno tak miło się do mnie nie zwracał. – W piątek wpadną do mnie koledzy z firmy. Będą z żonami – ciągnął. – A po co? – zdziwiłam się. – Pogadać o interesach, ciebie poznać… Nalegali, nie mogłem odmówić. – A co z dziećmi? Nie mamy niańki! – Przyjdą po ósmej! Dzieci już śpią o tej porze. Oni długo nie będą siedzieć… Aha! Mam prośbę. Naszykuj coś dobrego do jedzenia. Tak jak tylko ty potrafisz! – powiedział Łukasz z przymilnym uśmiechem. – A stać nas na to? – spytałam złośliwie. – Dziś wieczorem pojedziemy do supermarketu na zakupy. Kupimy, co tylko będziesz chciała! „Ludzki pan!” – zakpiłam w myślach. W piątek rano Łukasz wyszedł do pracy. – Wieczorem cały stół ma być zastawiony! I… ubierz się ładnie! – rozkazał w progu. „Mam cały dzień spędzić przy garach, jednocześnie zajmując się dziećmi?! I jeszcze wystroić się, bo hrabia tak sobie życzy?! Już ja ci dam popalić!” – uznałam. Zrobiłam sałatkę, wysypałam ciastka na talerzyk i… na tym zakończyłam przygotowania do imprezy. Po ósmej przyszło dwóch kolegów Łukasza z żonami. Dziewczyny były wymalowane, ładnie ubrane i… obie zamurowało na mój widok. Stałam w moim ulubionym dresie i kapciach. Zero makijażu. Czyli tak, jak wyglądałam na co dzień. Łukasz oblał się rumieńcem. Najchętniej nie przyznałby się, że jestem jego żoną! – Przepraszam za swój wygląd, ale mąż nie pozwala mi wydawać pieniędzy na ubrania i kosmetyki. Dobrze, że mi chociaż mydło kupuje! – zaszczebiotałam. Zapadła krępująca cisza. Łukasz był już bordowy na twarzy. – Marta się wygłupia… – wydukał tylko. – Zapraszam do stołu! Czym chata bogata! – ogłosiłam uroczyście. Goście Łukasza niewiele się odzywali. Skubnęli trochę sałatki i pod byle jakim pretekstem pożegnali się i uciekli. Spodziewałam się strasznej awantury. Tymczasem… – Marta, przepraszam cię – powiedział mąż i przytulił mnie, bardzo skruszony. Na szczęście zrozumiał. Czytaj także:„Latami kryłam niewiernego męża, by uniknąć plotek i ostracyzmu. Owoc jego zdrady do teraz zatruwa mi życie”„Mam syna, na którego czekałem sześć lat. To ukoronowanie mojego idealnego życia. Tylko jak powiedzieć o tym żonie?”„Wstydziłam się utraty pracy, nikomu się nie przyznałam. Żyłam, jak dotychczas, a sterta niezapłaconych rachunków rosła”
Zobacz 8 odpowiedzi na pytanie: Boję się nie wiem co powiedzieć mamie . Pytania . Wszystkie pytania; Sondy&Ankiety; Kategorie . Szkoła - zapytaj eksperta (1891)

To, jak zwracać się do teściowej, jest tematem wiecznie żywym. Mówić do teściowej Mamo, per Pani a może bezosobowo? Przychodzi ten jakże przełomowy ;-) moment naszego życia, gdy łączymy się w pary i poznajemy rodziców naszego partnera i nie wiemy jak mówić do swoich teściów! ;-) Po zazębieniu się naszej relacji z partnerem bywa tak, że decydujemy się nasz związek scementować ślubem albo jakoś sformalizować i nasi potencjalni teściowie już nie są potencjalnymi! Stają się rzeczywistymi! Ha, i część z nas zastanawia się wtedy jak daną sytuację ograć. To znaczy jak powinni się zwracać do teściowej i teścia, którzy nie do końca są już im obcy. Są częścią rodziny, wobec tego fajnie by było wiedzieć, czy mówimy do mamy naszego partnera po imieniu, czy zwracamy się bezosobowo, a może per Mamo, Tato? A może per Pani, Pan? Nie zawsze jest to sytuacja łatwa i spędza wielu sen z powiek. Monika* i Paulina* w krótkim odstępie czasu napisały do mnie maile, w których miały niemalże bliźniaczy problem. Przytoczę fragment wiadomości Pauliny, która nie za bardzo wie, jak powinna zwracać się do swojej Teściowej: „[…] Jesteśmy małżeństwem od roku. Przed ceremonią ślubną zwracałam się do mojej przyszłej teściowej bezosobowo. Starałam się, aby brzmiało to grzecznie, jednocześnie wiedziałam, że dość nieswojo czuję się zwracając się tak do mamy mojego Męża. To były zwroty jak do kobiety z okienka PKP, pozbawione jakiegokolwiek ładunku emocjonalnego. Nasze stosunki były poprawne. Bez jakiejś nadmiernej wylewności, ale też nie zdarzały nam się nigdy sprzeczki. Łudziłam się, że po ślubie teściowie wyjdą z inicjatywą i powiedzą, abym mówiła do nich albo po imieniu albo per mamo i tato, jednak nic takiego się nie stało. Podczas rozmowy z moim mężem zaproponował mi on, abym sama po prostu zaczęła mówić do jego mamy per mamo. Podczas jednego z niedzielnych obiadów kiedy nalewałam wszystkim rosół, postanowiłam przełamać lody i powiedziałam do mamy mojego małżonka: „Mamo, wystarczy czy jeszcze jedną chochlę nalać?” Na co ona powiedziała stanowczo i wyraźnie: „Przepraszam, a od kiedy to ja jestem Twoją mamą?” Madzia, uwierz mi, że w tamtym momencie tak, jak stałam z tą chochlą w łapie, tak ugięły się pode mną nogi i nie wiedziałam, co mam z siebie wydukać. Mój mąż z teściem nie zwrócili w ogóle na to uwagi, bo komentowali mecz piłki nożnej, a ja wtedy zapadłam się pod ziemię. W końcu powiedziałam, że się przejęzyczyłam i dalej nie komentowałam sytuacji. Czy ja zrobiłam coś źle?! A może mam do niej mówić per pani? Niech mi ktoś powie, jak to ugryźć, po od tamtej pory cała się trzęsę na myśl o kolejnej wizycie. A kiedy pojawią się dzieci, to jak to miałoby niby wyglądać? […] „ Zagotowałam się po tym mailu! Przedstawię zatem moje zdanie i nie wiem, czy pokryje się ono w całości z zasadami savoir vivre’u, ale zrobiłam mały research, aby mieć solidną podstawę i nie pieprzyć głupot. Nie chcę rzucać argumentami z kapelusza. Otóż moim skromnym zdaniem, które potwierdzają reguły savoir vivre’u, to nikt inny jak właśnie starszy od nas powinien pierwszy zagaić na temat tytułowania się! Błąd popełniła Paulina, która założyła, że ma do czynienia z kobietą, która zna zasady, którymi świat się kieruje. To jej teściowa powinna mieć odrobinę ogłady i zaproponować swojej synowej jakieś rozwiązanie. Skoro jej syn jest już rok po ślubie, to wypadałoby się ogarnąć, kolokwialnie to ujmując i zaproponować cokolwiek. CO-KOL-WIEK. A do wyboru jest kilka rozwiązań: 1. per MAMO. Ciepło i przyjaźnie. Jeśli relacja teściowa-synowa jest bardzo życzliwa i żadna ze stron nie ma nic przeciwko, to uważam to za świetne rozwiązanie! To mama naszego partnera powinna wyjść z taką propozycją, jeśli ma na to ochotę. Pamiętam, że tak właśnie zwracała się moja Mama do swojej teściowej, czyli mamy mojego taty. To moja babcia takie rozwiązanie zaproponowała mojej Mamie, na co moja Mama chętnie przystała. Co więcej, moja Mama często mówiła do swojej teściowej nawet per mamusiu! „Mamusiu, czy podałabyś mi cukier?” Mega ciepłe i chyba rzadkie rozwiązanie. 2. per MAMO, ale odrobinę inaczej. I tutaj posłużę się poprzednim zdaniem i na nim spróbuję to zobrazować. „Czy podałaby mi Mama cukier?” Dla mnie to trochę dziwny zwrot, ale jeśli dobrze pamiętam, to tak właśnie mówił mój tata do swoich teściów i nawet tak mówił do swoich rodziców. Tak też mówi nawet mój mąż do swoich rodziców. Ja nigdy tego nie praktykowałam i do swoich rodziców mówiłam po prostu: „Mamo, podałabyś mi cukier?”. Od kiedy pamiętam bardzo bezpośrednio zwracaliśmy się z rodzeństwem do naszych rodziców. Z tego co wiem, to Teściowie mojego taty, czyli moi dziadkowie, sami zaproponowali zwrot per mamo i per tato. I słusznie, że chłopina się musiał się zastanawiać, jak mówić do swoich teściów, tylko podano mu to jak kawa na ławę i nie miał z tym problemu. 3. per PANI Kurde. Wiem, że mnóstwo jest takich przypadków. Niektórzy po prostu nie czują się na siłach mówić do teściów per mamo i tato. Uważają, że mamę i tatę mają tylko jednych i koniec kropka. Szanuję. Taki zwrot trochę zwiększa dystans i może odrobinę dezorientować dzieciaki, ale co kto lubi, że tak powiem. W sumie per pani też jest spoko. Jak już wspomniałam wcześniej – to teściowie musieliby wyjść z taką inicjatywą, aby nie było per Pani, jeśli mają na to ochotę. „Czy podałaby mi pani cukier?” Można i tak. Trochę tylko niezręcznie, ale jak wspomniałam, każdy wybiera co dla niego najlepsze. 4. per TEŚCIOWO I tutaj słyszałam o wielu wariacjach, tego zwrotu. „Czy Teściowa podałaby mi cukier? „Teściowo, czy podałabyś mi cukier?” „Czy teściowa poda mi cukier?” [czy mi nie poda? Oto jest pytanie. :D Dla mnie słowo „teściowa” jest jakieś takie oschłe i staram się go unikać w rozmowach, ale doskonale rozumiem, że ja mogę być „insza”. Wszyscy musimy jakoś manewrować z tymi zwrotami, jeśli nic innego nie zostało nam zaproponowane, albo jeśli nie za bardzo nam po drodze z pewnymi propozycjami, bo i tak bywa. 5. bezosobowo Znam wiele osób, które tak właśnie zwracają się do swoich teściów. O ile wszystkim to odpowiada, to spoko. W rezultacie bywa to męczące, wiem to po sobie. „Czy mogłabym prosić o cukier?” – przejdzie jakoś :-) Ta forma ma potencjał ewoluować, gdy pojawiają się dzieci! ;-) I może to brzmieć: „Synku, babcia poda Ci cukier.” Babcia poda, czy nie poda? :D 6. po imieniu! Mój mąż jest z moimi rodzicami po imieniu. Zaproponowali mu to już chyba na pierwszym spotkaniu. Zresztą, moi rodzice to mega luzackie istoty i zdziwiłabym się, żeby kazali mówić sobie per Mamo czy per Tato jeśli dzieli ich i mojego M. dekada :D Ja bym miała wtedy niezły ubaw. Myślę, że nawet gdyby byli starsi sporo od mojego Męża nadal zasugerowali by mu zwracanie się do nich po imieniu. „Magda, podasz mi ten cukier ?” [czy solą w oko dostanę?] :D Mega naturalne. Takie fajne, kurde no :-) Życzyłabym takiego zwrotu wielu z nas. Co więcej! Mój dziadek nawet zaproponował mojemu Mężowi zwracanie się do niego po imieniu. Tutaj mój M. ma chyba mały problem i się jeszcze nie przełamał, ale to raczej kwestia czasu, myślę ;-) Konkludując już. Teściowa Pauliny lepiej by się ogarnęła, nie będę owijać w bawełnę. A jeszcze lepiej, aby na ten temat mógł porozmawiać ze swoją mamą mąż Pauliny. To zachowanie było wybitnie oschłe, moim daniem nawet bezczelne. Może jest druga strona medalu, o jakiej nie wiemy? Uważam, że ten przytyk to było zachowanie poniżej pasa i sugeruje mi jakiś poważny problem. Może czas dojrzeć do tego, że Syn wybrał sobie za żonę właśnie jej Synową? Planują zapewne dzieci i miło by było, jakby się określiła, czy chce być Panią, Mamą czy może wybiera opcję numer 5, bo nie zanosi się na pytanie do publiczności ani telefon do przyjaciela… Na miejscu Pauliny zaczęłabym tytułować ją jeszcze inaczej i jakże celnie i prawdziwie, po nazwisku, bo czemu nie! :D „Pani Kowalska, podałaby mi pani cukier?” :D ;-) Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Możecie też go podać dalej. Dziękuję!

Enigmaaticaal. najpierw powinnaś z nią szczerze porozmawiać spróbować wyjaśnić twoje i jej zachowanie. jeśli to nie poskutkuje to powiedz jej że jak tak dalej będzie to wyprowadzisz się do taty i że mówisz serio. a jak ona ci powie wykluczone to wyjdziesz wtedy gdy jej nie będzie . a jak tata spyta sie czy mama ci pozwoliła to

Karolina, mama 12-letniego Kuby Wiem, że dając radę o nieprzyjmowaniu rad przeczę sama sobie, ale mam na myśli te wszystkie toksyczne, oceniające relacje, z których pewnie nie każdy potrafi się uwolnić. Rzecz w tym, że gdy zostajemy rodzicami, to wkoło pojawia się grono ekspertów, którzy narzucają swoje mądrości jako jedyne słuszne. Rodzice, ufajcie swojej intuicji. Macie pomysł na wychowanie swojego dziecka, to kierujcie się nim. W waszych rękach jest dobro dziecka, moc kształtowania młodego człowieka. A że młody człowiek jest też niezależny, to nie przejmujcie się zbytnio, jeśli wasz plan w stu procentach się nie powiedzie. Dominika, mama 7-letniej Zofii i 4-letniej Marianny Szkoda osiwieć już przy pierwszym dziecku. A żeby nie osiwieć przedwcześnie, radzę pamiętać, że “nic mu się nie stanie”. I to zdanie powtarzaj sobie, kochana mamo, tak często, gdy tylko twoje dziecko zechce wejść trochę wyżej niż zwykle, zje trochę za dużo słodyczy, kichnie, raz (albo dziesięć razy) na obiad zje parówkę. Nie chodzi mi o to, żeby pozwalać dzieciom na wszystko, nie dbać o ich bezpieczeństwo, zdrowie, ale chodzi o to, żeby sobie wybaczać. Jesteś młodą mamą, nie wszystko musisz mieć ogarnięte na tip-top. Dzieci się przeziębiają - nie obwiniaj się. Dzieci się przewracają - inaczej się nie nauczą. Dzieci lubią parówki - potwierdzone doświadczeniem milionów matek. Dojście do takiego stanu zen trwa. Ja jeszcze nie osiągnęłam go w pełni. To chyba jedyny sposób, żeby nie zwariować. fot. Shutterstock Marysia, mama 10-letniego Kostka i 2-letniej Jadzi Nigdy nie zapomnę, jak przy pierwszym dziecku całą moją pewność siebie, przekonanie o tym, że sobie radzę, że się sprawdzam jako mama, pokonywało wybrzydzanie syna przy jedzeniu. Gdy Kostek miał jakieś cztery lata, przestał jeść cokolwiek. Przepraszam, na jego liście było kilka żelaznych pozycji, do których ograniczał się jadłospis. Nie będę nawet mówić, co to było. Ja chodziłam załamana. Jak widziałam dzieci koleżanek przy obiedzie, to zżerała mnie zazdrość. A moje dziecko w tym czasie zżerało suchy makaron. Z perspektywy czasu widzę, że dużo niepotrzebnych nerwów kosztowało mnie zamartwianie się o to, czy moje dziecko przyjmuje odpowiednio dużo witamin. W przedszkolu Kostek wybrzydzał nieco mniej. Na początku nie mogłam przeżyć, że w domu odrzuca zdrowe, pożywne jedzenie, a w przedszkolu się nie skarży, nie marudzi, nie odpycha talerza. Moje ego cierpiało. Po kilku miesiącach po prostu się poddałam. Zrozumiałam, że to pewien etap, który na pewno przejdzie. Przeszedł. Niestety nie tak szybko jakbym tego oczekiwała. Dziś Kostek ma 10 lat, a wspólne obiady są znacznie przyjemniejsze. Jego siostra ma dopiero dwa lata. Póki co je przyzwoicie, a jeśli to się kiedyś zmieni, to wiem, że będę spokojniejsza, nie będę naciskała, wywierała presji - ostatecznie Kostek wyrósł na zdrowego i szczęśliwego chłopca. Jagoda, mama 14-letniej Julii i 5-letniej Amelii Zdecydowanie za późno zgodziłam się ze stwierdzeniem “brudne dziecko to szczęśliwe dziecko”. Pierwszą córkę urodziłam, gdy miałam 23 lata. Nie spaliśmy wtedy na pieniądzach, większość ubranek, które miała Julka była pożyczona lub odziedziczona, a ja kupowałam tylko te, które naprawdę mi się podobały. Potem panikowałam, gdy Julka się brudziła, nie wpuszczałam jej na brudną zjeżdżalnię, nie pozwalałam siadać w piachu, gdy miała na sobie najlepszą sukienkę. Teraz strasznie mnie to śmieszy. Wtedy wręcz odwrotnie. Gdybym mogła odwiedzić siebie z przeszłości, to bym puknęła tę dawną mnie w czoło. Myślę, że moja paranoja odebrała córce wiele fajnych przygód. Amelia nie ma ze mną aż tak ciężkiego życia. Dziewięć lat macierzyństwa, które poprzedziło jej narodziny, nauczyło mnie, żeby nie przejmować się głupotami, bo co zrobimy, gdy pojawią się naprawdę duże kłopoty? Marta, mama 9-letniego Stefana i 4-letnich Józka i Henryka Na początku byłam bardzo nadgorliwa. Czytałam każdy bestseller o wychowywaniu dzieci, po nocach studiowałam, kim i czym jest Montessori, integracja sensoryczna, znałam każdą książkę, którą musi przeczytać dziecko przed ukończeniem trzeciego roku życia. Byłam tak nastawiona na rozwój, że bałam się, że przegapię jakąś nowinkę, od której będzie zależało całe dalsze życie mojego dziecka. Przy bliźniakach, młodszych od Stefka o pięć lat, jestem po prostu szczęśliwa, gdy dzieci są zajęte. Stefan długo bawił się tylko drewnianymi lub materiałowymi zabawkami, od grającego plastiku trzymałam go z daleka. Bliźniaki mają i plastik, i świeci, i wyje i robią ze starszym bratem wiele innych zakazanych dawniej rzeczy, np. oglądają bajki, których mały Stefan na pewno by nie poznał. Posiadanie starszego rodzeństwa zdecydowanie wpływa na młodsze dzieci. Pewnych zakazów po prostu nie da się wtedy egzekwować, szkoda energii. I choć dziś, gdy mam trzech synów, mam tej energii więcej i spokoju też mam więcej, niż gdy Stefan był jedynakiem. Dlatego moja rada dla młodych mam jest taka: odpuszczajcie sobie. Natalia, mama 6-letniego Romana Ja żałuję, że nie pozwalałam sobie pomagać. Myślałam, że wszystko wiem najlepiej, a całą wiedzę czerpałam przecież z internetu. Za bardzo odgradzałam się od ludzi, którzy byli gotowi mnie wyręczyć w opiece nad synkiem. Wydawało mi się, że każdą chwilę muszę spędzać z bobasem. Nie potrafiłam odciąć pępowiny. Straciłam przez to sporo zdrowia, nie regenerowałam się. Straciłam też sporo fajnych znajomości, bo odrzucałam każdą propozycję spotkania, która wykluczała wyjście z Romkiem. Myślę, że mój związek z tatą Romka też przez to ucierpiał. I to są żale, które pozostają na długo. Całą siebie oddałam dziecku i zapomniałam, że istnieje świat poza nim i mną. Moja przyjaciółka urodziła półtora roku temu. Podziwiam to, że od początku potrafiła wyjść z domu na kilka godzin i nie mieć wyrzutów sumienia. Dopiero niedawno dostrzegłam, że też tak mogłam. Myślę, że przy drugim dziecku pozwolę sobie na więcej. Pozwolę sobie na to, żeby zadbać o siebie, męża, przyjaciół.
Jak powiedzieć, mamie, że chcę iść do psychologa? 2012-01-18 19:59:30; Jak powiedzieć mamie źe nie chcę iść do szkoły (odwdzięcze się)? 2011-09-14 08:43:29; Co powiedzieć mamie żeby skłamać że się źle czuje bo nie chcę iść do szkoły.? 2011-09-22 20:57:17; Co powiedzieć mamie przez tel.? Mam suchy kaszel i katar. Zobacz 3 odpowiedzi na pytanie: Co powiedzieć mamie? :c. Szkoła - zapytaj eksperta (1893). Szkoła - zapytaj eksperta (1893) Co powiedzieć mamie żeby skłamać że się źle czuje bo nie chcę iść do szkoły.? 2011-09-22 20:57:17; Co powiedzieć mamie, żeby jutro nie iść do szkoły? 2011-12-04 20:54:36; Co powiedzieć mamie żeby nie iść jutro do szkoły? 2011-09-14 20:56:37; Jak mam to powiedziec mamie, że się na serio źle czuję? 2011-09-27 21:22:08 Tłumaczenia w kontekście hasła "Czas powiedzieć mamie" z polskiego na francuski od Reverso Context: Czas powiedzieć mamie, że jej dziecko nie wróci do domu. Jeff Woods się nie wahał. Zrobił krok do przodu, jego stopy ustawiły się w prawidłowej pozycji, której się nauczył na zajęciach z boksu, na które zapisał go kiedyś ojciec, i oddał potężny cios prawą pięścią w twarz Keitha. Chudy chłopak nie miał czasu żeby zarejestrować szok, czy ból.

Kolory w Domu (5911) Kuchnia (2369) Kupno Domu lub Mieszkania (1372) Majsterkowanie (1475) Materiały Budowlane (580) Co powiedzieć mamie, żeby mnie puściła ?!

.
  • 06gejx8phi.pages.dev/614
  • 06gejx8phi.pages.dev/118
  • 06gejx8phi.pages.dev/801
  • 06gejx8phi.pages.dev/538
  • 06gejx8phi.pages.dev/620
  • 06gejx8phi.pages.dev/293
  • 06gejx8phi.pages.dev/237
  • 06gejx8phi.pages.dev/801
  • 06gejx8phi.pages.dev/220
  • 06gejx8phi.pages.dev/88
  • 06gejx8phi.pages.dev/705
  • 06gejx8phi.pages.dev/135
  • 06gejx8phi.pages.dev/358
  • 06gejx8phi.pages.dev/663
  • 06gejx8phi.pages.dev/978
  • co powiedzieć mamie żeby wyjść z domu